poniedziałek, 23 marca 2009

"Tajny" koncert skinów w Lublinie

Z trudem znaleźli klub na koncert. Później trzymali imprezę w tajemnicy przekazując sobie informacje swoimi kanałami. "Tajemnica” się wydała, a policjanci nie wyglądali na zaskoczonych widokiem łysych mężczyzn w glanach.

Na sobotni koncert ściągnęło co najmniej 200 skinów z całej Polski. Pierwsze informacje o imprezie pojawiły się w lutym na internetowym forum nacjonalistów.

Na scenę miały wyjść zespoły z nurtu Oi!, który nie jest związany z propagowaniem faszyzmu, ale jest wśród skinheadów popularny. Z zapowiedzi wynikało, że koncert odbędzie się 21 marca w znanym lubelskim klubie Graffiti.

Klub odwołał rezerwację, gdy tylko dowiedział się, kto miałby wystąpić. Organizatorzy musieli sobie poszukać innego lokalu.

- Miejsce jest poszukiwane, w ostatniej chwili podam prywatnymi kanałami miejsce - napisał na forum nacjonalistów człowiek posługujący się pseudonimem Rejtan, działacz Narodowego Odrodzenia Polski.

Koncert ostatecznie odbył się w klubie Nobo na Czechowie, największej sypialni Lublina. Organizatorzy trzymali imprezę w tajemnicy. W Internecie nie znalazły się już później ogólnodostępne zapowiedzi, a klub Nobo na swojej witrynie informował tylko, że 21 marca odbędzie się "impreza zamknięta”.

Mimo to, informacja o wydarzeniu dotarła do policji. Na kilka godzin przed imprezą na Czechowie aż roiło się od oznakowanych i nieoznakowanych radiowozów.

- Już sam widok radiowozu zwiększa poczucie bezpieczeństwa i działa prewencyjnie - wyjaśnia Jacek Deptuś z Komendy Wojewódzkiej Policji.

Muzycy przyjechali z Lublina, Gdańska, Warszawy i Szczecina. Wstęp kosztował 50 zł.

- To dlatego, że takie imprezy organizowane są rzadko, ale z dużym rozmachem - zdradza nasz informator. Wysoka cena nie odstraszała amatorów. Na parkingu były auta z rejestracjami z różnych miast Polski.


Ostrzyżonych na zero mężczyźni w glanach i tlenione na blond dziewczyny przywiózł też autokar z Przemyśla. Nikt inny nie miał szans na dostanie się do wnętrza lokalu. W imprezie brało udział co najmniej 250 osób.

Policja ocenia, że koncert przebiegał spokojnie. - Nie doszło do żadnych incydentów - mówi Deptuś. Do nas dotarła natomiast informacja o pobiciu dwóch mężczyzn, którzy jednak nie zdecydowali się zawiadamiać o wszystkim policji.

za: Dziennik Wschodni / Paweł Nowak


KOMENTARZ (Rejtan / http://www.rejtan.eu):

W ostatnią sobotę (21.03) odbył się w Lublinie koncert kilku zespołów z kręgu muzyki "Oi"/RAC (Rock Against Comunism).
Cóż w tym dziwnego, takie koncerty odbywają się co jakiś czas. Nie ma w tym nic złego. Co więcej, co tydzień w Polsce odbywa się kilkadziesiąt koncertów znanych lub mniej znanych grup rockowych. O ile koncerty zespołów satanistycznych są przemilczane w imię "wolności słowa i przekonań", to koncerty na których ludzie mówią to co im w duszy gra - już nie. Czyli - niech żyje wybiórcze traktowanie demokracji, lub jak ktoś woli: tolerancja tylko dla nas.

Tym razem postanowiłem zabrać głos w tej sprawie, ponieważ głupoty i nadinterpretacje jakie wypisano w artykule wołają nie tylko o pomstę do nieba, ale również o leczenie autora. Zacytowano nawet mój tekst napisany na jednym z portali w dniu 18.02.2009, Nie autoryzowałem tekstu dla Sztandaru Ludu.

- Miejsce jest poszukiwane, w ostatniej chwili podam prywatnymi kanałami miejsce - napisał na forum nacjonalistów człowiek posługujący się pseudonimem Rejtan, działacz Narodowego Odrodzenia Polski.

Napisałem te słowa w momencie odwołania innego koncertu, o którym to skandalu pisałem swego czasu na Rejtan.eu . Z racji mojego osobistego związania z Lublinem - moim miastem, chciałem uniknąć podobnej sytuacji. Gdy odwołano rezerwację w pierwszym lokalu, chciałem, aby miejsce koncertu dotarło głównie do zainteresowanych. Sam jednak na tym koncercie jedynie zwykłym uczestnikiem, a nie, jak można się domyśleć czytając cały artykuł w Dzienniku Wschodnim - byłem współorganizatorem. Czy ja, czy ktokolwiek z NOP.

Abstrachując od ideologii przypisywanej przez lotne patrole dziennikarskie uczestnikom tych koncertów (zarówno na jak i pod sceną), można wysnuć kilka wniosków, po przeczytaniu tego artykułu,

- koncerty są zamknięte, dla wąskiej grupki ludzi.
Czy to jest coś złego, że spotykają się ludzie o podobnych gustach, aby wspólnie pobawić się przy dobrej muzyce? W taki sam sposób spotykają się fani muzyki dawnej. Ta muzyka do nich przemawia, oni ją rozumieją. Nie każdy musi chodzić na koncerty ludzi grających na replikach XII-XIII instrumentów.

- w koncertach biorą w nim udział jedynie skini
Tutaj kolejny zbyt zuchwały skrót myślowy. Sam się "skinem" nie uważam, a na koncercie byłem. A oprócz mnie, nie-skina widziałem kilku długowłosych fanów muzyki Oi. Czy czuli się zagrożeni? Zza krzaków, w których siedział pan dziennikarz tego może nie było widać.

- na koncertach często dochodzi do incydentów
Na pielgrzymkach też czasem ktoś doznaje uszczerbku. To chyba normalne, że gdy w jednym miejscu skupia się grupa kilkuset osób, to niemożliwym jest, aby nie doszło do bardziej wylewnej wymiany zdań.

- policja ma sporo do roboty podczas takich "koncertów"
I bardzo się cieszę, że policja coś robi. Wszak taki koncert jest wspaniałym miejscem dla różnych lewackich organizacji, które mogłyby próbować wszcząć awanturę. Natomiast sami organizatorzy zadbali o odpowiedni poziom bezpieczeństwa.

- wszechobecne -yzmy
gdy mowa o subkulturze "skinheads" czy innych ludziach skierowanych ideologicznie po prawej stronie, wówczas automatycznie dziennikarze stawiają wyrok: są, albo nie są faszystami, nazistami, rasistami. Kto im dał merytoryczne podstawy do takich osądów? Nie wiem.

I na koniec: pan dziennikarz jeszcze licencji pilota nie ma, dlatego zamiast zrobić reportaż, pokusił się jedynie o nagrania a'la telewizja narodowa - komórką zza krzaka. Współczucia, ponieważ te krzaki na Czechowie są wybitnie obsrane przez czworonożnych przyjaciół człowieka. A żeby nie być gołosłownym - oto efekt "dziennikarskiego śledztwa". Dwa "odważne" reportaże :-)

http://www.youtube.com/watch?v=S3gQrwrtRTw

http://www.youtube.com/watch?v=UDD2cX__Ix0


1 komentarz:

Karlson z dachu pisze...

Hahahaha pan redaktor chowa się po krzakach. Poziom niektórych adeptów rzemiosła dziennikarskiego zadziwia. Na minus oczywiście.